Dostępność rynku pracy dla osób z niepełnosprawnościami

Prezentujemy czwarty odcinek z cyklu HALO rozmowy o dostępności.

Jakie korzyści daje pracodawcom zatrudnianie osób z niepełnosprawnościami?
Jak łamać stereotypy związane z zatrudnianiem OzN?
Jak wspierać dorosłe osoby z niepełnosprawnością intelektualną w wejściu na rynek pracy?

Przy mikrofonach spotkali się:
Katarzyna Ziemann, dyrektorka Wydziału Rozwoju Społecznego Urzędu Miasta Gdańsk
Jolanta Rychlik, Fundacja Świat Wrażliwy i kawiarnia Cafe Aktywni
Damian Mazurowski, szef kuchni restauracji Kubicki
Dariusz Chariasz, właściciel kawiarni Ciekawa, kawiarni Leń i palarni Coffee Leń

Rozmowę poprowadziły Karolina Jereczek i Wiktoria Biernat
Wsparcie techniczne: Radio Gdańsk

Zapis tekstowy podcastu:

Karolina: Witamy ponownie wszystkich słuchaczy w podcaście realizowanym przez Fundację Świat Wrażliwy w ramach projektu Lider dostępności Halo, dofinansowanego przez Urząd Miasta Gdańska. Z tej strony Karolina…

Wiktoria: i Wiktoria.

Karolina: Dziś u nas różnorodnie i międzysektorowo, ponieważ naszymi gośćmi są…

Damian: Damian Mazurowski szef kuchni restauracji Kubicki.

Katarzyna: Katarzyna Ziemann, dyrektorka Wydziału Rozwoju Społecznego Urzędu Miasta Gdańsk.

Dariusz: Dariusz Chariasz, właściciel kawiarni Ciekawa reaktywowanej, kawiarni Leń i palarni Coffee Leń

Jolanta: Jolanta Rychlik, Fundacja Świat Wrażliwy i kawiarnia Cafe Aktywni.

Karolina: Witamy serdecznie!

Wiktoria: Tematem dzisiejszego odcinka będzie dostępność rynku pracy dla dorosłych osób z niepełnosprawnościami. Chciałybyśmy zadać pytanie, bez którego nasza rozmowa się nie obejdzie. Więc tak na sam początek ekonomia społeczna?

Jolanta: Ekonomia społeczna to połączenie dwóch ważnych elementów, czyli serca i wsparcia osób z niepełnosprawnościami i biznesu.

Wiktoria: A innowacja społeczna?

Katarzyna: To nietypowe, nowatorskie spojrzenie na różnego rodzaju kwestie, które nas otaczają, bo w innowacji społecznej nie chodzi o to, że musimy zawsze wymyśleć coś zupełnie nowego, ale czasami przenosimy jakieś dobre praktyki, które działają w pewnym środowisku na inne środowisko. Jeżeli chodzi o innowacje społeczne w środowisku osób z niepełnosprawnościami, to tu bardzo często możemy wzorować się na dobrych praktykach współpracy właśnie w biznesie, właśnie w edukacji. Tak naprawdę chodzi o to, żeby łączyć energię ludzi, pomysłowość i kreatywność.

Karolina: Czy państwa zdaniem ekonomia społeczna, rozumiana jako przyjazne miejsce pracy jest jednym z elementów rozwiązujących zatrudnienie osób z niepełnosprawnością? Jeśli tak, to w jakim stopniu?

Jolanta: Ekonomia społeczna tak jak już powiedziałam to jest połączenie biznesu i wsparcia osób z różnymi niepełnosprawnościami. Ja jako osoba, która praktykuje to i prowadzi kawiarnię Cafe Aktywni, mając to doświadczenie, moim zdaniem jest to miejsce przyjazne i jest to miejsce, które ułatwia osobom z niepełnosprawnościami różnymi wejście w taką aktywizację zawodową, wejście w taki rynek pracy, wejście też w takiego pracownika. Myślę, że tutaj to jest bardzo kluczowe, żeby młode osoby z niepełnosprawnościami, różnymi podkreślam, mogły na początku tej drogi zawodowej wejść właśnie w takie przyjazne i może kojarzące się z pracą pod ochronką.

Dariusz: Tak, bo te przestrzenie są na tyle łatwe, że możemy dostosować tą przestrzeń, żeby te osoby czuły się tam bardziej swobodnie i kontakt z ludźmi, jak u ciebie w kawiarni, to jest odpowiednie miejsce, w którym tak naprawdę możesz mieć to troszeczkę tak pod jakąś taką kontrolą, to myślę, że ułatwia funkcjonowanie ludzi z niepełnosprawnością w takim środowisku.

Wiktoria: Katarzyno, jakie zasoby i narzędzia ma do dyspozycji Miasto Gdańsk dla dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną, które chcą wejść na rynek pracy?

Katarzyna: Przede wszystkim w Mieście Gdańsk wszystkie działania, które są realizowane bazują na strategii Miasta Gdańsk 2030 plus i w strategii podstawową wartością są mieszkańcy i mieszkańcy Gdańska oraz działania, które służą wyrównywaniu szans, zarówno edukacyjnych, ale przede wszystkim też prawa do wykorzystania wszystkich możliwości, pełnego i aktywnego uczestnictwa w życiu miasta. W związku ze strategią miasto wykorzystuje szereg różnego rodzaju narzędzi edukacyjnych, jak i instytucjonalnych, które wspierają osoby z niepełnosprawnościami przy aktywizacji społeczno-zawodowej, która potem może prowadzić do wejścia na rynek pracy. Oczywiście, to nie jest tak, że jesteśmy w stanie spełnić wszystkie potrzeby. To jest cały czas droga, którą i właściwie zadanie, które jest dla wszystkich nas do odrobienia, ponieważ w Gdańsku mamy około 65 000 osób, które mają orzeczenie o niepełnosprawności, a tylko 30% z tej liczby to osoby, które są w jakiś sposób albo aktywne zawodowo albo objęte różnego rodzaju programami aktywizacji zawodowej. To cały czas jest stanowczo za mało. To co jako miasto staramy się realizować to przede wszystkim współpraca z partnerami i społecznymi, z organizacjami pozarządowymi, ale też ze środowiskiem biznesu. W związku z czym takie ogólne myślenie o ekonomii, o tym żeby organizacje pozarządowe wzmacniały się w budowaniu swoich możliwości i kompetencji, jako przedsiębiorstwa społeczne, ale też fakty pokazujące wartość każdego mieszkańca, mieszkanki, jeżeli chodzi o biznes. Pokazujemy też na przykładzie samego Urzędu Miasta, w którym zatrudnionych jest 105 osób z niepełnosprawnościami, że bardzo dużo zależy od indywidualnego podejścia i stworzenia takich przyjaznych warunków, które będą nas wszystkich uczyć empatii i wrażliwości, że nie wszystko trzeba robić nie wiadomo w jakim tempie, bo czasami po prostu warto poświęcić czas drugiej osobie, żeby też mogła się rozwijać i spełniać.

Karolina: A jak państwo myślą, na ile otwarty jest rynek na zatrudnienie osób z niepełnosprawnością?

Damian: To może ja coś wiem na ten temat. Wydaje mi się, że nadal za mało. Że też troszeczkę się boimy, czy chyba brak doświadczenia i myślę, że duży nacisk to bym kładł na edukację. Na poziomie szkoły musimy więcej wyjść z tymi dziećmi na zewnątrz. Czy dziećmi, czy młodzieżą. Akurat ja mam duże doświadczenie z młodzieżą. Ciągle na nich mówię dzieci i jestem poprawiany, że to jednak młodzież, bo to faktycznie osoby, które mają po 18- 21 lat. I wydaje mi się, że takie osoby, z tego mojego doświadczenia, odbyły u nas praktyki, mają na pewno dużo większe szanse, żeby gdzieś tam osiągnąć tą możliwość zatrudnienia. Nawet nam też się udało jedną osobę zatrudnić, ale nad nim była taka dosyć mocna, długa praca. Bo on jak przyszedł to faktycznie był taki wycofany, nieśmiały, a na koniec po prostu imponował wszystkim. No niestety przyszła pandemia i w międzyczasie on gdzieś tam znalazł pracę już i jakby się odnalazł. Czyli ja uważam, że szkoła powinna bardziej wychodzić na pewno z dziećmi na zewnątrz, szukać im dobrych praktyk i to też jeszcze jest ważne, żeby te praktyki faktycznie tam ludzie się znaleźli, którzy chcą współpracować z tymi dziećmi. Akurat jestem dumny ze swojego zespołu, że oni rozumieją o co chodzi i oczywiście też i właścicielom bardzo dziękuję, no bo to wszystko musi być razem jakby złożone w całość, żeby to zafunkcjonowało i wszyscy muszą chcieć i czuć tę empatię. Można też to wypracować, bo nie wszyscy akurat wynosimy ją z domu, z jakichś tam swoich doświadczeń. Akurat nam się udało tak to stworzyć, że wszyscy rozumieją o co chodzi i mam wrażenie, że te osoby, które u nas odbyły tą praktykę przez taki rok, dwa, bo były też osoby przez 3 lata, to myślę, że na pewno w dużym stopniu bardziej gotowe na osiągnięcie jakiegoś takiego sukcesu. Co rozumiem przez sukces zatrudnienie po prostu w normalnym świecie.

Wiktoria: A co Wam daje taka współpraca z osobami z niepełnosprawnością? Jakie macie doświadczenie właśnie z praktykantami?

Dariusz: To jest jedna z ważniejszych spraw, którą powinniśmy poruszyć, bo to daje pogląd tak naprawdę na to, jak ci młodzi ludzie funkcjonują. Ja nie ukrywam, że ja byłem bardzo przestraszony przed tym całym przedsięwzięciem, bo my w naszej kawiarni zatrudniamy dwie osoby z niepełnosprawnością, ale zanim to zrobiliśmy wcześniej przez pół roku odbywaliiśmy praktyki w kawiarni Leń, w drugiej naszej kawiarni, w której też mamy duży ruch i ja pamiętam, jak ja miałem takie zastrzeżenia, że może oni się poparzą albo coś... Nie miałem kompletnie pojęcia, jeśli chodzi o takie osoby i przez to, że przy współpracy z biurem integracji zawodowej Bizon odbywaliśmy te praktyki, ja się otworzyłem i zobaczyłem jak to tak naprawdę funkcjonuje. Więc uważam, że praktyki, praktyki jeszcze raz praktyki. To jest coś co daje nie tylko trening tym ludziom z niepełnosprawnością, ale też postrzeganie właścicieli biznesów i tego, jak to tak naprawdę wygląda, bo my szczerze mówiąc nie wiemy. To jest jedna wielka niewiadoma.

Katarzyna: Ja tak sobie myślę, że właśnie tutaj wspomniałeś o Bizonie to warto powiedzieć, że Gdańsku od kilkunastu już zdaje się lat, przy stowarzyszeniu psoni właśnie działa biuro integracji zawodowej osób z niepełnosprawnością, które ma kadrę taką bardzo różnorodną jeśli chodzi też o doradców zawodowych, psychologów, którzy pracują bardzo indywidualnie. Oczywiście to jest znowu jakaś ograniczona liczba osób, z którymi pracują, ale to jest dobra praktyka. Myślę, że to jest coś co powinniśmy rozwijać żeby na nim młode osoby, czy osoby w ogóle z niepełnosprawnością trafią na otwarty rynek pracy miały możliwość tych praktyk, tego treningu, tego dostosowania się. Z drugiej strony osoby, które są przedsiębiorcami też dzięki temu mogą zobaczyć, że to będą fajni, wartościowi pracownicy, pracowniczki.

Dariusz: Tak, to jest bardzo ważne, bo ja mam na przykład bardzo dużo sytuacji u nas w środowisku gastronomicznym- inni właściciele knajp czy kawiarni, czy jakichś innych restauracji pytają mnie: ale jak to, ale jak to jest? A ja mówię słuchaj: zgłoś się do Bizona na praktyki i zobaczysz faktycznie, jak to jest. Do czego ci ludzie są zdolni, jak oni funkcjonują w środowisku pracy, bo tego się nie da opisać tego się naprawdę nie da opisać. Ludzie czują bardzo dużo lęku. Tylko i wyłącznie ogranicza ich lęk, a ten lęk przy współpracy na przykład z Bizonem, gdzie oni przychodzą na te praktyki z trenerami, gdzie trener trzyma pieczę nad tym, żeby wszystko było w porządku, uczy przy okazji zespół integracji i wychodzi naprawdę bardzo fajna sytuacja na sam koniec. Pozbywasz się tego lęku, skutkiem czego może być to co ja na przykład zrobiłem- rektywowałem Ciekawą i stworzyłem dwa miejsca pracy. Teraz chcemy otworzyć palarnię kawy w naszej drugiej firmie. Nie ukrywam około trzy, cztery osoby z niepełnosprawnością mam ochotę zatrudnić. Te praktyki przełamały mój lęk do tego. Mam wiedzę, mam doświadczenie, ale też mam pomoc.

Damian: Ale widzimy, jaka jest blokada.

Dariusz: Jest, jest, sam po sobie wiem jakie miałem blokady.

Damian: Tak jak wspomniałeś, są takie sytuacje, że może to dziecko, przepraszam młodzież, w czymś tam sobie nie poradzi sobie i my za to też bierzemy w jakimś stopniu odpowiedzialność.

Dariusz: Tak, wiesz, poparzy się, albo coś.

Damian: Ja jeszcze raz powtórzę, że wydaje mi się, że to jest na etapie szkoły, wyjście konieczne z tą młodzieżą na zewnątrz i tak daje jakby większą szansę im odnalezienia się w realnym życiu. Bo wydaje mi się, że mam dużo empatii i do tych dzieci. Ja je uwielbiam, bo też pytanie, które były zadane, no mi to dużo sprawia radości. Staram się dużo rozmawiać, tak samo jak jedziesz na warsztaty do tej szkoły to tam wchodzę i wow, jestem szczęśliwy, choć zdaję sobie z tego sprawę, jak tam tylko może trzy godziny i zawsze współczuję tym nauczycielom. Bo okej, mi wystarcza tej energii na te 3 godziny, ale nie wiem tak 8 godzin wytrzymać, to jestem pełen podziwu, bo oni wszyscy są naprawdę tacy impulsywni.

Dariusz: Fakt, że oni więcej tej uwagi wymagają i to jest męczące.

Damian: Tak, to jest męczące. Ale myślę, że satysfakcja jest większa.

Dariusz: Mi się wydaje, że to naprawdę ma ma sens, tylko że trzeba przełamać ten lęk który w każdym z nas jest. Ja na przykład miałem taką sytuację, że ja miałem naprawdę bardzo mało wspólnego z ludźmi z niepełnosprawnościami intelektualnym i czy w ogóle z niepełnosprawnością, bo ani w rodzinie nie miałem, a nic takiego, tylko jedyne co to widziałem po prostu, że są takie inicjatywy, które tak funkcjonują i to mnie bardzo interesowało. Gdyby nie te praktyki, tak naprawdę nie otworzyłbym się aż tak mocno, jak teraz się otworzyłem, że mam zamiar już w nowym projekcie zatrudniać tych samych ludzi.

Jolanta: Czyli biznes jest otwarty na młodzież z niepełnosprawnością?

Dariusz: Biznes jest otwarty, jeśli naprawdę skupi się na tym, żeby poznać temat.

Jolanta: Czyli naprawdę to dla nas lekcja, dla organizacji pozarządowych, dla szkół.

Damian: Ja uważam, że biznes jeszcze nie jest gotów.

Dariusz: Fajnie, jakby miasto jescze bardziej zachęcało, żeby poznać temat.

Katarzyna: W mieście też musimy odrobić cały czas dużą lekcję wiedzy i takiego przełamywania stereotypów, bo to jest też to, że w momencie kiedy są zespoły, które już miały styczność z różnymi środowiskami, z osobami z niepełnosprawnościami z różnego rodzaju wykluczenia, to trochę inaczej patrzą, niż osoby, które no nie miały tego doświadczenia. Powiem to może łagodnie na tej zasadzie, że to jest cały czas i rynek otwarty, rynek pracy i miasto jako ogólnie, jako miasto i organizacje pozarządowe. Ja uważam, że my wszyscy jeszcze cały czas się musimy wiele nauczyć i jak różnego rodzaju kampanie powinny być tak bardzo konkretnie celowane, nie tylko w przestrzeń, ale też wewnątrz, tak naprawdę w ludzi.

Damian: Ale jak nie będzie styczności, to trudno to wypracować. Bo coś napiszemy, pokażemy, to tak nie działa, jak bezpośrednio jakby kontakt.

Jolanta: Na pewno musi być większa praktyka taka nasza, taka otwartości naszej. My robiliśmy taki projekt, jak zakładaliśmy kawiarnie naszą na Siedlcach, to zawsze mieliśmy tam fundację, wiadomo, były różne zajęcia dla różnych społeczności i tak dalej. Ale nagle nam się zachciało otworzyć kawiarnię i kawiarnia już się wiązała z tym, że będą do nas przychodzić ludzie z zewnątrz, czyli ludzie, którzy w ogóle na żadne zajęcia do nas wcześniej nie przychodzili, no bo nie interesowały ich takie zajęcia, czy takie może ktoś chciał, ale nie miał też odwagi wejść. A kawiarnia zobowiązała nas do tego, że my musimy otworzyć drzwi i zaprosić lokalną społeczność, żebyśmy w ogóle mogli tam to zrobić i w ogóle zacząć funkcjonować na tej dzielnicy i mieć tych gości z tej dzielnicy. Więc my sobie zrobiliśmy coś takiego, że raz chyba w miesiącu w ramach takiego testowania, to z resztą też było w ramach innowacji, robiliśmy drzwi otwarte, czyli otwieraliśmy drzwi naszej testującej kawiarni, zanim została taką prawdziwą kawiarnią, gdzie już wszystko można i odebraną przez wszystkie służby. I zapraszaliśmy społeczność lokalną do tego, żeby nas poznała. Ja też dużo rozmawiałam z rodzicami moimi i moimi młodymi ludźmi, ja też jestem mamą Katarzyny. Katarzyna ma 26 lat, więc dla mnie w ogóle, wiecie niepełnosprawność nie ma tajemnic, nie ma czegoś takiego. Ja wiem jak z nimi rozmawiać, ja wiem jak z nimi być, ja wiem jak ich prowadzić. Też mam różne sytuacje, bo teraz i zatrudniam 4 osoby z niepełnosprawnością i też mam na stażu osoby z niepełnosprawnościami. Oni są też różni, różnie to też nam wychodzi. Ale całą tę barierę to przełamała moja Kaśka, która po prostu od samego...to jest moja największa, jakby można powiedzieć, lekcja i praktyka i też motywacja oczywiście i duża siła, ale moi rodzice bardzo wiecie się czego bali? Moi rodzice- naszych młodych osób z niepełnosprawnością, oni się strasznie bali tej reakcji tych ludzi z zewnątrz. I to otwarcie, moim zdaniem musi być z każdej strony. Zarówno nasze rodziców osób z niepełnosprawnością, moich dzieci, czy tam młodzieży, tak jak ja też zawsze mówię o nich dzieci i ludzi, którzy są na zewnątrz. Mi się wydaje, że my się chyba wszyscy po prostu boimy, tego wszystkiego, co nam się może... My się boimy, jak społeczność zareaguje na nas, na mojego Mateusza, który nie zawsze jest grzeczny i nie zawsze ładnie mówi. Na moją Katarzynę, która na przykład jak się zdenerwuje to mówi na pamięć filmy albo bajki i tak dalej. Na Pawła, który jak obsługuje to nie zawsze go ktoś zrozumie bo ma uszkodzony aparat mowy. My też boimy się tej reakcji ludzi z zewnątrz, a znowu ludzie z zewnątrz boją się reakcji na nas, bo tak naprawdę nas nie znają i po prostu my musimy chyba więcej się otwierać na siebie nawzajem. Po prostu robić różne spotkania, zapraszać. Ty mówisz, że dobrze jakby szkoła wychodziła. Żeby było więcej takich możliwości tych naszych młodych ludzi z tymi niepełnosprawnościami w różne miejsca. Żebyśmy my się też przyzwyczaili do tego, że te niepełnosprawności są różne i że różne sytuacje się mogą zadziałać. Ale jeśli my będziemy bywać wszędzie, to dla nikogo nie będzie to już ani barierą, ani przeszkodą, ani też strachem.

Dariusz: Więcej tej praktyki- mniej komunikowania, pisania plakatów, wrzucania ten, tylko więcej tych właśnie dotykowo, interakcji.

Katarzyna: W tak zwanym realu.

Dariusz: Bo na zdjęciach wszystko ładnie wygląda zawsze, ale w realu to jest trochę inaczej.

Damian: Kartka przyjmie wszystko. A później my się musimy, tak naprawdę zbadać, czy zbadać czy jesteśmy podatni na ten kontakt, bo to też różnie może bywać.

Jolanta: I nie każdy też musi nas tolerować. Bo w naszym świecie, nie mówię tym wyjątkowym, moim niepełnosprawnym, nie wszyscy się lubimy, nie wszyscy się kochamy. To też nie jest takie, że też musimy.

Damian: Mi też jeszcze taka rzecz przyszła, może wybiegnę zbyt do przodu... Ja nie traktuję te osoby jakoś lżej, to jest bardzo istotne, że okej zawsze mam to w głowie, że to jest osoba z mniejszymi możliwościami, ale nie daję jej tego poznać. Wchodzę, jestem wymagający, stanowczy i chyba to jest ważne, żeby one zetknęły się z taką prawdziwą rzeczywistością. Mi się raz zdarzyło, jak w zeszłym roku miałem takie zadanie ze szkoły, że musiałem te dzieci, młodzież przetransportować do siebie, do pracy. I jechaliśmy razem tramwajem i powiem szczerze, że nawet dla mnie to nie było takie łatwe. Też trochę się tak stresowałem, jak mnie ludzie odbierają, jakie myśli. Choć mam doświadczenie. Ja też muszę powiedzieć, że może mi jest łatwiej bo u mnie w domu akurat tragedia też się wydarzyła, brat akurat stracił rękę jak był w drugiej klasie szkoły podstawowej i myślę, że to też miało ogromny wpływ na to, jak funkcjonuję, ale no wracając jakby do tej drogi tym autobusem, czy tramwajem no to wow- patrzą na mnie no bo tak faktycznie patrzymy na te osoby wszystkie. Dlatego cały czas to co powtórzę jeszcze raz, że to jest ważne, żeby wyjść z tymi dziećmi, jak najbardziej na zewnątrz, ale też my musimy być przygotowani. Nie musimy ich głaskać, ja już mówię o stricte takiej pracy zawodowej. Jednak poważnie, bo też musimy pokazać, jak to życie w realu wygląda. Nie to, że my teraz 'No dobra, zrób tamto' jakieś takie wybrane rzeczy, nie- trzeba starać się przekraczać ich granice. Dwa takie miałem przypadki dzieci, z których byłem bardzo dumny. Bo jak przyszli na początku to był taki chłopak, już wspomniałem, taki mocno wygaszony i wycofany, później okazało się, że on ma tak duży progres, jeżeli chodzi o te czynności, że nadawał się na to, żeby go zatrudnić. A przy okazji stał się naszą maskotką, no bo on wyłapał to, że można robić różne śmieszne rzeczy i wszyscy są z niego zadowoleni i to go kręciło. Były takie, że gdzieś tam, wiadomo kucharze sobie od czasami sobie gdzieś tam wyszli na zewnątrz i za długo może siedzieli, to on przylatywał do mnie i 'szefie, szefie, a oni coś tam za długo już siedzą' ja mówię: 'Michałek, to proszę idź do nich" i on szedł taki dumny: "Panowie do pracy proszę". To wszystko działało, ale to też do tego jest potrzebny zespół. To jest całość, żeby to funkcjonowało, ale to mega cieszy.

Dariusz: Poruszyłeś taki temat tego patrzenia. My na przykład komunikujemy u nas tą kawiarnię Ciekawą w sposób takiego hasła: 'nie gap się, patrz'. Nawet piszemy to wszędzie. To jest takie bardzo ważne. Wymyśliliśmy sobie to po prostu na takiej burzy mózgów, żeby każdy jakby patrzył głębiej, a nie się zwyczajnie gapił i też żeby mocniej to uderzało. To też jest fajne, co powiedziałeś: nie traktujesz ich ulgowo. My mamy to samo, słuchaj i my mamy to samo, nawet dostajemy taki feedback od rodziców, że 'dlaczego, nie wiem, Damian wyszedł o 18:30 jak ma pracy do 18:00?". Dlatego, że było więcej sprzątania, bo był większy ruch i nie chcieliśmy go puszczać po prostu wcześniej, tylko jak cała grupa zostaje dłużej, to on też zostaje dłużej i tak samo pracuje, jak wszyscy.

Katarzyna: To co poruszyłeś i to co Jola mówiła, że to jest też kwestia edukacji rodziców i opiekunów. To w kilku innowacjach społecznych wychodziło, pamiętasz Jolu. Taka duża praca nad tym, żeby uświadomić rodziców, że mają dzieci dorosłe właściwie, no młodych dorosłych, które też chcą wypuścić w świat i w jakiś sposób ten swój parasol taki ochronny warto zwinąć. W tym momencie jeśli cały czas będziemy tylko i wyłącznie myśleć o tym, że to jest młodzież, powiem brzydko specjalnego traktowania, no to możliwości, które są nie będziemy w stanie rozwinąć. Takie traktowanie: 'Słuchaj, jesteś członkiem zespołu, cały zespół pracuje" też uczy ogromnej, z jednej strony odpowiedzialności, ale myślę też, że daje niezależnie od tego czy osoba jest z niepełnosprawnością, czy bez, poczucie po prostu bycia częścią zespołu. To jest ta siła.

Damian: Myślę, że tak, że często też rodzice chyba nie są do tego przygotowani, ale to myślę że tutaj Jola więcej by więcej na ten temat powiedziała.

Jolanta: Tak, czasami tak jest, że rodzice często nie są przygotowani, ale też tutaj trzeba brać pod uwagę dużo rzeczy, różnych. Są różne niepełnosprawności, nie wszyscy będą gotowi do pracy, nie wszyscy. Ja mam 15 moich młodych ludzi, która ciągle się przewija u mnie na różnych warsztatach, na różnych terapiach, na różnych zajęciach i z tej piętnastki mogę powiedzieć, że 50% to są osoby, które są gotowe do pracy, 30% to są osoby, które są gotowe do pracy i do samodzielności, czyli wracania samemu do domu bez żadnej opieki, ze świadomością pracy, ze świadomością finansową, wartości pieniądza. Młodzież z niepełnosprawnością intelektualną w ogóle nie ma świadomości wydawania pieniędzy, w ogóle wiecie, ta wartość dla nich to jest taka w ogóle abstrakcja. Więc tak 30% tych moich młodych ludzi, to spokojnie może normalnie zacząć funkcjonować w naszym, normalnym takim rzeczywistym, twardym świecie. Praca w ogóle dla nich to jest coś takiego... tak cennego i tak ważnego. Czasami nie chodzi właśnie też tutaj o to wynagrodzenie, bo teraz ja mam Dominikę, która pracowała u mnie cały czas na jedną drugą etatu, teraz pracuje na 3/4 to ona cały czas to przeżywa. Ona na wszystkich naszych spotkaniach to mówi, że bardzo dziękuje, że takie docenienie i tak dalej. Ale dopiero moje dziewczyny, które u mnie są na stażu uświadomiły jej że: "ale Dominika, ale wiesz, ty będziesz więcej zarabiać", a ona mówi "a to, to nie ważne, ja chcę tu dłużej przychodzić". To jest niesamowite. Oni po prostu chcą być tak potrzebni, tak chcą być w tym naszym świecie właśnie bez takiego oceniania, takiego ich trochę inaczej traktowania, że po prostu my czasami sobie nie zdajemy sprawy Dla nas te rzeczy są takie po prostu zwyczajne, my je dostajemy po prostu tak sobie, a oni o to wszystko muszą po prostu powalczyć.

Dariusz: To co Jolu powiedziałaś, to takie jest bardzo charakterystyczne właśnie dla tej grupy ludzi. Praca to jest dla nich najwyższa wartość. I to nam przypomina też trochę samemu, że to jest coś nie, że my jesteśmy zdrowi, możemy pracować, szukamy tej pracy, a dla nich to jest taka wartość. Ja pamiętam że nawet przychodzą znajomi naszych uczestników z niepełnosprawnościami i oni proszą: "a ma pan może jeszcze pracę dla nas?' i "O Jezu, Damian ty naprawdę pracujesz, ty nie kłamałeś'. Takie są reakcje tych ludzi, bo to są ludzie z tych wszystkich tam środowisk z PSONI czy z Bizona i oni się znają na jakiś zajęciach rehabilitacyjnych, czy jakiś innych i przychodzą później nawet do nas do kawiarni i to jest aż euforia taka po prostu. Dla nich praca jest tak ważna, że to jest ich główna motywacja do tego, żeby funkcjonować w takim środowisku.

Damian: No widzisz, tylko, że to jest tak, tak jak Jola powiedziała, wydaje mi się że to i tak jest za każdym razem indywidualna ocena tej osoby, czy ona faktycznie podoła i to jest chyba istotne. Ale bez tych praktyk, znowu wrócę, na zewnątrz tego nie dowiemy się, bo w szkole otaczamy ich jakąś tam otoczką, tak i w domu, a wyjście na zewnątrz, no to wiadomo to musi być zawsze jakiś taki zespół który chce to pociągnąć.

Jolanta: Tak, bo większość z nich też nie jest samodzielnych na zewnątrz. Oni potrzebują trenera pracy, asystenta, potrzebują opiekuna, który gdzieś z nimi pojedzie, ale też jest mało szkół. W ogóle zawodowych i przysposabiających. Ile mamy, trzy Katarzyno?

Katarzyna: Tak, tak, trzy mamy.

Jolanta: To jest cały czas za mało. Cztery, bo jeszcze jest PSONI, to jest niepublicza, tak? Sprawdzimy sobie później, czy dobrze mówię, bo jest szkoła w Nowym Porcie, jest na Zgody, czyli u Pawła Drobnika, jest Batorówka i PSONI jest niepubliczna chyba, tak? Ta dla dorosłych. To są cztery szkoły, w tym szkoła w Nowym Porcie to jest szkoła, gdzie są już takie niepełnosprawności, że nie każdy myśli tam w ogóle o rynku pracy.

Katarzyna: To jest kwestia potem WDZów i aktywizacji w ogóle.

Jolanta: Tak, aktywizacji trochę już społecznej i rehabilitacji.

Katarzyna: Żeby cały czas rozwijać tą taką aktywność, bo najgorzej jest, jak po tym czasie edukacji nagle nie ma też pomysłu co dalej. Jeżeli na przykład dana osoba nie nie ma możliwości wejścia na czy rynek pracy ekonomii społecznej, czy w ogóle jakiekolwiek takie zawodowe przystosowanie i kształcenie, a nie trafi do warsztatu terapii zajęciowej to nagle ginie tak jakby w systemie w ogóle. To jest ogromny problem. To jest zarówno obciążenie potem już nie mówię dla rodzin, ale też tak naprawdę obciążenie dla nas wszystkich, jako dla miasta, bo potem taka osoba, nieaktywizując się, nie mając żadnego treningu podupada jednak na zdrowiu i potem jest pierwsza w kolejce do dziennych Domów Pomocy Społecznej, gdzie też wiemy, że miejsc jest ciągle za mało.

Damian: Róbmy coś.

Katarzyna: Praktykujmy.

Damian: Praktykujmy.

Jolanta: Stażujmy.

Dariusz: Stażujmy, praktykujmy i otwierajmy się po prostu biznesowo na takie osoby, a szczgólnie na praktyki. Każdy przedsiębiorca, który chciałby zrobić coś dobrego, wykorzystać swoją empatię, którą hoduje w sobie, niech po prostu otworzy się na praktyki. To jest ważne.

Katarzyna: Prawda jest taka, że w tej poprzedniej perspektywie, która teraz się kończy, faktycznie aktywizacja społeczno-zawodowa, jeżeli chodzi o osoby z niepełnosprawnościami, no tutaj sporo bo całe właśnie działa Bizona było od 2017 roku do teraz do 2023 roku w dużej części finansowane z projektów unijnych, które mieliśmy jako miasto i gdzie PSONI i Bizon są naszym partnerem. To są projekty, które się dopiero teraz zakończyły także jeszcze je rozliczamy, ale no już szykujemy się na nową perspektywę, gdzie zobaczymy jakie to będą pieniądze.

Dariusz: Może się otworzycie na biznes po prostu? Tak na przykład na naszą kawiarnię? To by było dobre, bo nam na przykład brakuje pieniędzy. To nie są jakieś mocno dochodowe biznesy, a chcielibyśmy wykorzystać potencjał tych ludzi. Często nam potrzeba pewnych ułatwień, a niekoniecznie mamy po prostu możliwości finansowe i też mamy jeszcze inne priorytety. Też fajnie by było, gdybyśmy mogli korzystać z tego. Nie tylko jako organizacje, czy tam fundacje, ale też jako zwykły biznes. To jest systemowo bardzo trudne.

Katarzyna: To jest też kwestia w tym momencie tego, że to jest chyba od góry, systemowe ułożone tak, że to są głównie pieniądze, które mają jednak wspierać trzeci sektor pozarządowy. Dla biznesu też są środki, które są przez bodajże PARP to jest Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości i oni na pewno też w tej perspektywie, nie wiem dokładnie, jakie mają możliwości, no ale jeżeli nam się tutaj odblokują te wszystkie fundusze, to trzeba też patrzeć i być czujnym.

Dariusz: Oczywiście, my też na bieżąco patrzymy. Jak zacząłem funkcjonować, jako kawiarnia i chciałem coś pozyskać, jeśli chciałem nawet stworzyć miejsca pracy czy jakieś inne rzeczy, to jedynym takim naprawdę rozsądnym wyjściem było założenie fundacji dodatkowo i my jesteśmy jakby w trakcie teraz zakładania fundacji Ciekawi, żeby...

Katarzyna: No tak, bo w tym momencie można korzystać chociażby dla podmiotów ekonomii społecznej.

Dariusz: Tak, ja nie mówię na swoim przykładzie, tylko już myślę o tym szerzej, jeżeli chcemy się otworzyć na biznes, że jeżeli chcemy zmniejszyć tą... tak jak pani powiedziała, jest 60000 ludzi niepełnosprawnych w Gdańsku, a 30% jest aktywowanych zawodowo jakoś, to praktycznie 20000 ludzi tylko pracuje z 60 000, a 40000 nie robi nic i ma problem. Czyli jeśli my otworzymy jakieś fundusze, czy jakieś inne, na przykład na biznes zwykły załóżmy, że jakaś kawiarnia, jak załóżmy Leń chciałaby otworzyć jakieś miejsce pracy dodatkowo, czy coś to może pozyskiwać jakieś fundusze.

Katarzyna: To na pewno kwestia współpracy, bo PFRON ma, Powiatowy Urząd Pracy i Wojewódzki mają takie środki, które w jakiś sposób wspomagają przedsiębiorców.

Dariusz: Żadne fundacje ich nie pozatrudniają, taka jest prawda.

Jolanta: Fundacje na pewno ich nie pozatrudniają, bo nie mają na to środków, ani możliwości. Fundacja może to tylko zrobić, jeśli się przekształci w przedsiębiorstwo społeczne i Podmioty Ekonomii Społecznej, czyli też spółdzielnie socjalne, jak najbardziej mogą coś takiego zrobić. Ja nawet proszę, żeby coś takiego robiły. Jest szansa dla większości osób z niepełnosprawnościami, żeby w takich miejscach pracować i też dzięki temu mogą pozyskać na to środki unijne, czy miejskie, czy dotacje, czy tak jak Katarzyna przed chwilą powiedziała przez PFRON.

Katarzyna: Też wtedy łatwiej o lokal się ubiegać.

Jolanta: Wszystko gdzieś to jest połączone i trzeba sobie tą drogę i tą ścieżkę do celu rozrysować.

Dariusz: Chodzi o to, żeby inni przedsiębiorcy nie musieli przechodzić takich procedur, żeby móc właśnie zatrudnić tych ludzi.

Damian: Zatrudnienie osoby niepełnosprawnej wiąże się oczywiście z jakimiś kosztami. Wyobrażam sobie, że nasza restauracja, która wydaje mi się że jest dobrze prosperującą firmą, nas stać na to, żeby zatrudnić osobę niepełnosprawną, bo nie ma co się oszukiwać...

Katarzyna: Ale też jakieś środki z PFRON-u, takie rzeczy wykorzystujecie?

Damian: Jasne, że tak. Zatrudnienie osoby niepełnosprawnej, wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, że to nie jest do końca osoba sprawna w 100%, czyli zatrudniając taką osobę to zawsze indywidualna ocena, ale jest to, że to nie jest 100%.

Jolanta: Wymaga przygotowania zespołu i wymaga przygotowania pracodawcy.

Damian: Tak i też odpowiedniego stanowiska. I czasami mogę dopłacić komuś, tak może pracodawcy też podchodzą do tego, że 'zapłacę komuś jeszcze tam parę złotych, a on i tak zrobi tą pracę i wtedy zamykam temat zatrudnienia kogoś z zewnątrz, który jest mniej efektywny'.

Katarzyna: Czyli jednak to budowanie tej wrażliwości też jest ważne.

Damian: Jest sprawne, ale też jest do tego ekonomia. Firmy, które tam ciągną ledwo ten swój biznes albo po prostu tak są na styku, na pewno nie będą absolutnie myślał o zatrudnieniu takich osób. Ktoś kto dobrze prosperuje, ma do tego oczywiście fajny zespół, dużo empatii- tam jest duża szansa. No ale to jest to, może po prostu szukajmy jakiegoś takiego rozwiązania, jeżeli jest na pewno, jakieś zawsze można wypracować na to, żeby zatrudniać.

Jolanta: To jest też zawsze wartość dodana, pamiętajcie o tym.

Katarzyna: Myślę sobie, bo chyba teraz taką też rzeczą, która gdzieś też pokazuje taką ludzką wartość różnych osób pracujących w biznesie jest to co się od chyba zeszłego roku dzieje podczas jarmarku Świętego Dominika że jest cała uliczka Ekonomii Społecznej. To też jest to, że z jednej strony tam zapraszani są przedsiębiorcy, żeby pokazywać tą różnorodności tą wartość. Bo dzięki temu ktoś inny i to nie tylko inny wystawca, ale też ten klient, który przyjdzie. Bo to wiecie też jest ważne budowanie rynku konsumentów. Zarówno takich, którzy przyjdą do kawiarni, do restauracji, ale też takich, którzy będą chcieli kupić szalik zrobiony nie maszynowo w jakiejś tam firmie wielkiej, która po prostu trzepie te szaliki na tam tysiące i miliony tylko, że to jest zrobione przez...

Jolanta: Manufakturę.

Katarzyna: Tak. Jest to może i droższe, bo jest to dłużej robione, ale jest to zrobione właśnie z sercem. Tutaj też jest coś co powoli, powoli w takim nurcie w ogóle budowania tej naszej wrażliwości jako konsumentów też.

Damian: Rozumiem, że na jarmarku jest taka uliczka, przepraszam, bo ja jestem trochę wycięty.

Dariusz: Jest ekonomia społeczna.

Damian: To cieszę się, że się dowiedziałem.

Jolanta: Na pewno to jest też duże wyzwanie zarówno i dla nas i dla uliczki Pomorskiej też było duże wyzwanie, ale też dla nas, jako właśnie przedsiębiorstw społecznych. Zorganizowanie tej całej wyprawy i tego wszystko i jeszcze naszych młodych tam zaangażowanie i tak dalej. To jest bardzo duże wyzwanie. Zależy nam bardzo na tym, żeby wyjść z tej strefy komfortu ich. Jak oni siedzą u nas w kawiarni na Siedlcach w Caffe Aktywni to już znają ludzi, którzy do nich przychodzą, wiedzą kto dzisiaj będzie, kto kupi kanapkę, kto przyjdzie na lekcje, bo my też współpracujemy z liceum ósemka, więc też użyczamy dla młodzieży sal naszych, więc oni już to wszystko wiedzą. A teraz wyciągnięcie ich z naszej kawiarenki i wsadzenie ich na ulicę Pomorską, ekonomii pomorskiej uliczka, na jarmark gdzie się dziennie przetacza ileś tam osób... No to dla nich to jest ogromną barierą do pokonania, bo oni muszą tam wyjść do tych ludzi. W tym roku byliśmy tam trzeci raz. W zeszłym roku i w tym roku mieliśmy przeniesioną tam całą kawiarnie, więc i kawa i ciasta i obsługa i wszystko. Więc tak, zdają egzamin naprawdę. Pomijam to, że wszyscy do nas przychodzą i my też tak zaczepiamy trochę tych ludzi, wiecie to nie jest tak, że my sobie siedzimy tylko zawsze tam jakiś poczęstunek, wychodzimy, każdego zaczepiamy. Reakcja jest fantastyczna. Też w tym samym czasie załatwiamy różne inne sprawy. Przychodzi do nas ktoś kto jest mamą, kto jest rodzicem takiego wyjątkowego człowieka, pyta się jak to zrobić, gdzie pójść, jak to się zadziało, że oni tutaj pracują. Troszeczkę jakby robimy sobie też taką reklamę. Też zachęcamy właśnie. Bo ci rodzice osób z niepełnosprawnością widzą też nas na tym jarmarku i tych naszych młodych i widzą, że to się da, że to jest okej. Więc oni bardzo są ciekawi tego wszystkiego. Jak to się zaczęło, skąd to się wzięło. A dlaczego tak jest, a czy to się da. A gdzie można się udać, a co zrobić, żeby też tak można było z moim dzieckiem, więc to też jest fajne bardzo. No i też wracają do nas. Przychodzą do nas później do kawiarni. I mówią 'A my byliśmy u pani na jarmarku, jedliśmy takie dobre ciasteczka'.

Wiktoria: Właśnie młodzież tak naprawdę uczy się od was, ale czego wy nauczyliście się od nich?

Damian: Ja ich podziwiam często za wytrwałość. Oni są pod jednym względem super pracownikami, bo zazwyczaj jaki im się pokaże coś, żeby tak zrobić- oni tak robią. My często szukamy obejść. A on nie. Zawsze wykona tę pracę tak samo. I dużą cierpliwość, jak widzę niektóre przez nich prace wykonane to jestem pełen podziwu, ale ja też uwielbiam ich za uśmiech.

Katarzyna: To jest też to, że to jest bardzo wartościowe w ogóle, nawet w komunikowaniu na otwartym rynku pracy. Ta dokładność, też powtarzalność, bo są takie czynności i zawody, gdzie to jest ogromna wartość.

Jolanta: Są bardzo szczerzy, są bardzo bezpośredni. Nie da się ich oszukać w sensie takim, że wiedzą zawsze co się czuje. Na pewno uczą ogromnej cierpliwości, wytrwałości. Nie ma w nas złości, w ludziach takich, jak my. Siedząc z nimi czy pracując z nimi, czy robiąc cokolwiek z nimi nawet czasami kiedy mamy jakieś takie ciężki dzień i na przykład robimy jakiś catering dla 100 osób i ja wchodzę i mówię 'a teraz przez najbliższe 45 minut będę dla was niemiła' to i tak nie ma w nas takich negatywnych i złych cech. My po prostu jesteśmy wtedy fajnymi ludźmi. Uśmiechamy się, jesteśmy tacy otwarci dla nich i jakoś jest tak, że się nie da.

Katarzyna: A to z kolei bardzo promieniuje na to, że jak robicie cateringi, a wiecie, my jako zamawiający, nawet jako miasto w tym momencie, jeżeli mamy jakikolwiek to często staramy się też myśleć o Podmiotach Ekonomii Społecznej. Mamy przecież klauzule społeczne, które pozwalają w jakiś sposób właśnie też przy zamówieniach publicznych na to, żeby tym priorytetem miały właśnie przedsiębiorstwa społeczne. To w momencie kiedy te cateringi, nie dość że są super jakościowe, że są właśnie mówię, z uśmiechniętą taką szczerą obsługą, to w tym momencie po prostu od razu też wszystkim uczestnikom, jak mamy jakiegoś rodzaju wydarzenia, chociażby spotkania przy Okrągłym Stole, ludzie którzy przychodzą i widzą uśmiechnięte twarze naturalnie się też uśmiechaj. To jest to czego my się właśnie wszyscy uczymy.

Dariusz: Można się od nich nauczyć tego szacunku do pracy. Bo ta praca jest naprawdę dla nich ważna. To jest ich całe życie. To z jakim entuzjazmem oni tej pracy oczekują, że chcą tej pracy. To jest też ważne. Przynajmniej ja się tego nauczyłem. Jak ważna jest praca w ogóle w życiu człowieka, a szczególnie w życiu takiego człowieka, który tam jest z niepełnosprawnością intelektualną i ma szansę sobie popracować.

Wiktoria: A jak to jest patrzeć na ich rozwój, jak się rozwijają?

Dariusz: No niesamowite to jest uczucie, to jest takie uczucie, które jest mega wzruszające. Nawet ja miałem taką sytuację pamiętam, jak Paweł miał taką sytuację, że zawsze jak wychodził z pracy to godzina tam 17:00, plecaczek i go nie było. I tak powoli się zmieniał, też miał takie sytuacje, że płaczące dzieci bardzo go denerwowały i strasznie się drapał i wtedy my reagowaliśmy, bo byliśmy przyuczeni przez trenerów w jaki sposób: że ma się przejść na spacer, ma jakoś troszeczkę odpocząć i w ogóle, a teraz po prostu dzieciaki ryczą w tej kawiarni, drą się, a Paweł ma takiego luza. Już zrobił taki postęp. Ostatnio ja pracuję na komputerze, zostałem trochę dłużej w kawiarni, mówię popracuję sobie dzisiaj w kawiarni i słyszę: 'Cześć', ja się odwracam, patrzę Paweł mówi mi 'cześć ja już idę'. Czyli już jest postęp, że on się żegna. To są takie sytuacje mega wzruszające, że następuje w nich taka relacja z ludźmi, postęp. Pierwsza wypłata w ich życiu to też była wzruszająca sytuacja, że ja na przykład daję tą wypłatę, to nie była duża wypłata, bo tam jest jedna trzecia etatu, czy tam połowa etatu, jeszcze to było chyba od połowy miesiąca- to nie była duża wypłata. Ja mówię 'Paweł, chodź po wypłątę', a on "O Jezu tyle pieniędzy, nigdy nie zrobiłem tyle kasy i w ogóle". Ja wtedy musiałem wyjść z kawiarni i po prostu wzruszyłem się na tyle, że mówię, nie będę ryczał tutaj przy nich. Wyszedłem, siedzę sobie tam po prostu, bo było kurde tyle sytuacji... te wypłaty, zawsze jakieś problemy są różne i w ogóle. Każdy by chciał więcej zarabiać, a tutaj taka totalna radość z zarobionych pieniędzy własną pracą w wieku 31 lat.

Damian: To jest najfajniejsze jak ktoś wchodzi, taki po prostu nawet, że nie potrafi powiedzieć 'do widzenia', nawet wzroku nie podnosi, a później wychodzi i mówi głośno, a jak ktoś nie słyszy to powie mu, że "przecież ja ci powiedziałem do widzenia'- wtedy wiesz że zrobiłeś fajną robotę. Jolanta: U mnie jaki rozwój? No to na pewno to, że w zeszłym roku stanęli na deskach Teatru Szekspirowskiego. To jest mega osiągnięcie dla mnie, jako osoby, która ich prowadzi, powiedzmy od pięciu czy od siedmiu lat, bo zależy kto w jakim czasie u mnie był i od kiedy zaczął przychodzić na zajęcia, na warsztaty i na różne takie aktywności. Więc w zeszłym roku ich występ w Teatrze Szekspirowskim przy pełnej widowni. Odsłania się kurtyna są brawa, pani prezydent Monika Chabior otwiera całą tę imprezę, rodzice, całe rodziny. Przygotowanie ich do tego, bo my robiliśmy Wiele hałasu o nic, sztukę Szekspira, w tym projekcie brały udział szkoły zdrowe, w sensie licea, technika i tak dalej. Moja grupa z niepełnosprawnością wchodzi na tę scenę i potrafi to zrobić. To jest chyba największy sukces, przełamanie ich barier takich komunikacyjnych, takich ludzkich, też takich emocjonalnych. Niektórzy mają też taki problem z dotykiem, a tutaj przypinanie tych mikroportów, ustawianie ich na tej scenie i wszystko. No naprawdę coś niesamowitego. To ja po takich projektach zawsze dostaje jeszcze większego powera, że można jeszcze więcej zrobić, jeszcze więcej, jeszcze więcej, jeszcze więcej.

Karolina: Panie Dariuszu, wspomniał pan również o zreaktywowaniu Ciekawej Cafe- dlaczego?

Dariusz: Ten projekt Ciekawej to nie był mój projekt, to był projekt PSONI, tego stowarzyszenia, które tam założyło spółdzielnię socjalną i stworzyli tą kawiarnie. My prowadziliśmy zwykły gastronomiczny biznes, prowadziliśmy kawiarnię Leń na Piwnej, dosyć znaną, speciality coffee. I my w środowisku wszyscy tam z kawy się znamy i mówimy 'zobaczcie jaki projekt powstaje'. Powstaje projekt kawiarni, w której będą pracować ludzie z niepełnosprawnościami i będą podawać kawę i w ogóle. Super. Wszyscy tam empatycznie wspierali, nawet szkolenia mieli z mistrzami świata baristycznymi. I my to wszystko obserwowaliśmy, czy tam będzie ktoś, kibicowaliśmy. Tak się złożyło, że ja mieszkam obok tej kawiarni, często koło niej przechodziłem i wpadałem tam po prostu na kawkę, chociaż mamy niedaleko swoją, z której mogę korzystać. Przyszedł covid, ciężka sytuacja i ta kawiarnia padła. My się utrzymaliśmy w tej kawiarni swojej, ponieważ staraliśmy musi być elastyczni. Stworzyliśmy palarnię kawy, teraz palimy własną kawę, podawaliśmy kawę przez okienko na wynos korzystaliśmy z różnych stron, programów pomocowych. Udało nam się przetrwać. Ja ciągle przechodziłem i przechodziłem koło tego miejsca zamkniętego i pamiętałem to miejsce naprawdę. I powiedziałem- to nie może tak być. Postaram się dotrzeć do tych osób, które to prowadziły i może pomogę i to reaktywować wnosząc swoją wiedzę, moją kawę, którą palę, dam im dobre ceny, czy coś i oni to pociągną dalej i będzie to funkcjonowało. I ci ludzie, którzy tam pracowali mogą tam dalej pracować. Spotkałem tego właściciela poprzedniego i on powiedział, że to działa właśnie zasadzie stowarzyszenia, spółdzielni i mówi 'to chodź do PSONI". Poszedłem do PSONI na spotkanie, rozmawiałem ze wszystkimi, powiedziałem 'słuchajcie, pomogę wam to reaktywować." "Dobra, to Wy z nami może to poprowadzicie". Ja się zacząłam otwierać na te praktyki. Krok po kroku zacząłem się bardziej otwierać. W pewnym momencie PSONI mnie zaprosiło na rozmowę powiedziało: "a może zrobimy, tak że my wam ten lokal damy do prowadzenia". Wzięliśmy się do roboty, wyremontowaliśmy ten lokal. Wynajęliśmy projektanta. Powiedziałem, że ten lokal musi być bardziej przyjazny ludziom i w ogóle i żeby oddawał. Powymyślaliśmy te hasła "nie gap się, patrz", stworzyliśmy własną markę kawy specjalnie dla Ciekawej, no i staramy się jakoś funkcjonować i działać i rozwijać ten biznes. Tak się tam znaleźliśmy, co jakby też dało taki ślad w moim życiu, który gdzieś idzie w kierunku tego, żeby jeszcze bardziej ludziom pomagać. Jesteśmy w trakcie zakładania fundacji Ciekawi, w której właśnie będziemy starać się pomagać aktywować tych ludzi bardziej.

Wiktoria: Pani Jolu, dlaczego kawiarnia, w której pracują osoby z niepełnosprawnością? Skąd się wziął pomysł na taką działalność?

Jolanta: Fundację założyłam dla mojej Katarzyny, ma 26 lat teraz, założyłam ją 10 lat temu, tę fundację Świat Wrażliwy Bo jakoś Katarzyna wiecznie nie pasowała do całości była albo za szybka, albo za wolna, albo burzyła grupy, albo nie pasowała do grupy, więc gdzieś tam we mnie się taki bunt zrodził, że bardzo bym chciała, żeby moja córka miała normalne, fajne życie. 10 lat temu założyłam fundację, do której przyciągnęłam rodziców takich właśnie wyjątkowych dzieci, jak moja Katarzyna. Zaczęło się zwyczajnie od zwykłych zajęć, warsztatów tanecznych, teatralnych i takich różnych, ale wiadomo, że wszyscy dojrzewamy, wszyscy dorastamy, no i moje dzieciaki też dorastały. Trzeba było pomyśleć nad czymś. Idziemy z postępem czasu, czyli idziemy też z nimi do przodu. Nie mogą cały czas tylko śpiewać, tańczyć i się bawić, też muszą wziąć odpowiedzialność za swoje życie. W pewnym momencie dostaliśmy się do fantastycznego projektu, do laboratorium innowacji społecznych, do fantastycznych ludzi- jedna z nich tutaj ze mną siedzi- Katarzyna. W 2017 roku napisaliśmy wniosek, wpadliśmy na to, że musimy wyjść do ludzi, a jak tutaj wyjść do ludzi? Trzeba albo otworzyć hotel, albo kawiarnie, albo jakąś restaurację. Nic innego nam tutaj tego wyjścia nie ułatwi. Napisaliśmy innowację na przestrzeń kawiarni, gdzie połączyliśmy młode osoby z niepełnosprawnością intelektualną z seniorami, którzy stali się dla nich trenerami, mentorami. Testowaliśmy to przez pół roku. Okazało się to fantastyczną innowacją, takim strzałem w dychę można powiedzieć, nagradzanym wszędzie. Nie tylko w Polsce, ale i w Europie i też mamy światową nagrodę, także okazało się, że to co zrobiliśmy jest dobre, ale to przede wszystkim jest dobre dla moich młodych i dla tych rodziców fantastycznych, z którymi pracuję. Postanowiliśmy tego nie zaprzepaścić i otworzyliśmy kawiarnię. Kawiarnię, która będzie funkcjonowała już normalnie dla ludzi, którzy będą do nas mogli przychodzić, usiąść, napić się kawy, zjeść ciacho, ale przede wszystkim kawiarnię, w której moje młode osoby będą mogły pracować, a te które nie mogą pracować będą mogły tam przychodzić, czuć się tam dobrze. Gdzieś nam brakowało takiego miejsca, wiecie, gdzie idziemy i nikt się na nas nie gapi, tylko sobie wchodzimy swobodnie i mamy swoje miejsce, gdzie się dobrze czujemy. Dlatego powstała kawiarnia. Myślę, że już nie chodzi tutaj o to, że ona jest ekonomią społeczną, bo to jest dla mnie bardzo ważne, że to jest przedsiębiorstwo społeczne, ale że to jest takie miejsce i taka przestrzeń, że ja ich wszystkich mogę tam zgarnąć. Oni do mnie mogą przyjść, że oni mogą się tam fajnie czuć, że mogą i pracować i uczestniczyć w zajęciach i uczestniczyć w warsztatach i uczestniczyć w wydarzeniach. Po prostu mogą sobie przyjść i pogadać. Czasami jak oni kończą tę szkołę, bo uczą się do 24 roku życia i później mają możliwość albo siedzenia w domu, albo gdzieś w pracy, której nie ma, albo bycie na warsztatach terapii zajęciowej, to oni po prostu nie mają miejsca gdzie mogą przyjść i sobie tak zwyczajnie pogadać. Czasami jest tak, że do nas ktoś przychodzi tak w ciągu dnia "Dzień dobry, a to może coś tam porobię, a to może coś pomogę. "Ale dzisiaj nie ma żadnych zajęć. "A to nie szkodzi, to chociaż pogadam". To jest takie miejsce, gdzie po prostu ono jest cały czas dla nich otwarte.

Karolina: Na sam koniec, wróćmy jeszcze na chwilę do innowacji społecznych. Czy państwa zdaniem innowacje społeczne kierowane do osób zależnych to alternatywna ścieżka do zatrudnienia i wejścia na rynek pracy?

Katarzyna: No pewnie, Jola jest doskonałym przykładem. Wyszła od innowacji, od tego, że chciała coś zrobić dla swojej córki, ale tak naprawdę dla środowiska, w którym działa, a z tego wyszło przedsiębiorstwo społeczne, które naprawdę prężnie się rozwija. Ja też przez to swoje doświadczenie pracy i możliwości poznania różnego rodzaju takich działań w całej Polsce, które w ramach innowacji społecznej od 2017 roku były stworzone, to widzę, że to nie tylko w Gdańsku, ale i w Warszawie i gdzieś na Śląsku i w Poznaniu z takich małych czasami inicjatyw, gdzie dosłownie 2, 3, 5 osób miało jakiś pomysł- otwarta kuchnia społeczna, teatr dla osób z niepełnosprawnościami i najpierw to były projektowe działania, które przerodziły się w coś stabilnego i powstawały... No to oczywiście też chodzi o to, żeby znaleźć finansowanie dla tego typu działań. Ekonomia społeczna na ten moment w jakiś sposób pomaga w zdobywaniu właśnie też środków finansowych na to, żeby zatrudniać, utrzymać też zatrudnienie. Cały czas jeszcze na tym otwartym rynku pracy to jest ta druga noga, nad którą trzeba pracować bo nie wszyscy myślę, taką empatią i taką wiedzą, bo to jest też kwestia tej wiedzy. Się wykazują, jak tutaj kolega z Kubickiego.

Dariusz: Trzeba tą moc Joli wykorzystać.

Katarzyna: Za chwilę ruszają konkursy w ramach programu współpracy miasta Gdańska z organizacjami pozarządowymi na 2024, więc to dobry czas też, żeby z tymi pomysłami...

Jolanta: Współpraca międzysektorowa, jak najbardziej jest wskazana.

Katarzyna: Tak, jest punktowana dodatkowo.

Wiktoria: To skoro są już pomysły, to nic, tylko działać. Myślę, że wystarczająco wyczerpaliśmy dzisiejszy temat. Chciałybyśmy serdecznie podziękować państwu za inspirującą i ciekawą rozmowę na temat dostępności na rynku pracy dla osób z niepełnosprawnościami. Scenariusz całej rozmowy opracowały dla was Karolina i Wiktoria we współpracy z fundacją Świat Wrażliwy. Dziękujemy jeszcze raz. A naszych słuchaczy serdecznie zapraszamy do odsłuchania poprzednich podcastów w ramach projektu HALO, które już zostały opublikowane na Facebooku Fundacji Wrażliwy i Fundacji Up Foundation. Na stronach organizacji realizujących projekt oraz na Spotify. Dziękujemy, że byliście z nami i do usłyszenia! Cześć!

Skip to content